Wczoraj nasza mała kózka, po dokładnym rozpoznaniu kanapy w salonie, noc spędziła z pełnym brzuszkiem na posłanku w łazience, skutecznie zabezpieczona przed psami. O 7:30 wyspana i głodna kózka próbowała znaleźć nowe funkcjonalności dla moich nóg, które niestety nie okazały się mleczne. Pędziłyśmy do stajni do Mamy Kozy, gdzie okazało się, że mała i odpowiednio głodna kózka znakomicie sobie radzi ze ssaniem mamy. Po satysfakcjonującym posiłku, ubrana w czerwony sweter kózka z wigorem towarzyszyła swojej mamie przez cały dzień a wieczorem, zgodnie z zaleceniem dra Pastuszyńskiego, znowu zawitała u nas w domu. Zima to nie jest najlepszy okres dla małych kózek.