W poniedziałek Lechia wyrwała się na wolność i pobiegła do lasu. Biegała tam przez 5 godzin, ciągnąc brzuszkiem po głębokim śniegu. Ku przerażeniu Jurka, opiekuna zwierzaków, wróciła z lasu sino-fioletowa. Rozcieranie przyniosło pewne skutki, ale nos pozostał odmrożony. Na zdjęciach zrobionych w sobotę wyglądała już trochę lepiej niż w czwartek, ale nos ciągle jest czerwony.