Minęły już 3 tygodnie odkąd Benio zawitał w Naszej Stajni. Oj działo się działo w tym czasie.
3 dnia jego pobytu w stajni, mimo moich próśb Benio nie był uwiązany i miał bliskie spotkanie z pastuchem elektrycznym. Ups! Dotknął go nosem, wyrzuciło go na półtora metra w powietrze a po lądowaniu, ruszył pędem ze stajni byle dalej. Pan Piotr widząc oddalającego się z prędkością nadświetlną Benia, który z przerażenia wogóle nie reagował na zawołania, zdał sobie sprawę, że piechotą nigdy go nie dogoni. Chwycił rower i ruszył za uciekinierem. Tenże, przeciął szosę (cud, że nie wpadł pod samochód) i oddalał się nadal pośpiesznym „galopem”. Pan Piotr , w którymś momencie tego dramatycznego pościgu rzucił rower na ziemię i pognał za zbiegiem per pedes puszczając mimo uszu kąśliwe uwagi obserwatorów: Panie, pan go nigdy nie dogonisz! Dogonił! I całe jego szczęście, Benia też. Po kilku dniach traumatycznego omijania białych taśm wszelkiego rodzaju – Benio przepracował temat i chociaż szanuje pastucha, to już się go nie boi.
Kolejną niespodzianką okazała się niezwykła pasja Benia do kąpieli. Przechodząc obok dużej kałuży, stawku, rowu melioracyjnego Benio się rozpromienia, uśmiecha i radosnym szybkim krokiem wbiega do wody, w której pląsa, kłapie ją paszczą, pije i kręci się jak fryga. Jest w wodzie naprawdę szczęśliwy i stara się nie pomijać żadnej większej kałuży.
Pod prysznicem Benio zachowuje się spokojnie i godnie, natomiast po kąpieli wstępuje w niego energia kosmiczna, której upust dać może jedynie dynamiczne, dzikie bieganie, otrząsanie się i wycieranie.
Po tygodniu, odwiedziliśmy Benia z Maleństwem (owczarkiem kaukaskim). Mimo początkowej nieufności podczas spaceru psy zaczęły się razem bawić. Ufffff.
Benio zaczął stóżować – sygnalizuje szczekaniem osoby idące drogą. Pozostaje na terenie, nie wybiega przed „bramę” ale tak jak gospodarz udaje się do osób przychodzących do stajni i je wita. Jeży się trochę nieufnie na widok osób sobie nieznanych i słusznie.
Dzisiaj rezydent dostał własne łóżko – czaprak. Ulokowałam go przy łóżku Pana Piotra i od razu został przez Benia zaakceptowany i zamieszkany. Siedzieliśmy razem przez dobrą chwilę – Benio podstawiał łeb do głaskania a ja go głaskałam – magiczne chwile.